czwartek, 24 kwietnia 2014

Wiatr halny

Z pewnego źródła szybko możemy dowiedzieć się, że: Wiatr halny nie pozostaje bez wpływu na zdrowie i samopoczucie człowieka. Pod jego wpływem, na skutek gwałtownych zmian ciśnienia powietrza, pogarsza się stan zdrowia osób ze schorzeniami serca i układu krążenia oraz cierpiących na depresję. Nie bez powodu na dwa dni przed nadejściem halnego w podhalańskim szpitalu urywają się telefony, zawał goni zawał. Ciężarne kobiety zaczynają rodzić, a kilka tygodni później kolejki do ginekologa są tak długie, jak korki na zakopiance. Wiadomo, jak zaduje, to i spod kołdry człowiek nie wychodzi. Górale komentują: Idzie halny! Wiadomo! Halny był tematem wielu wierszy, był tłem dla powieści i tematem opracowań naukowych. Te ostatnie udowodniły nawet, że sprzyja on także samobójstwom. Niestety, na Podhalu najwięcej ludzi w Polsce odbiera sobie życie, podobno wynika to nawet z badań statystycznych. Najgorzej jest zawsze na kilka, bądź kilkanaście godzin przed nadejściem wiatru z powodu wysokich skoków ciśnienia. Szczególnie odczuwają to ludzie wrażliwi na bóle głowy, bóle migrenowe, nasila się wtedy bezsenność i stany depresyjne. Częściej też wzywana jest policja do rodzinnych awantur. Cóż to za dziwne, tajemnicze zjawisko na Podhalu, które powoduje tak wiele zmian, czy to pogodowych, czy związanych z samopoczuciem górali, a przede wszystkim turystów nieprzyzwyczajonych do szalonych porywów, podmuchów i gwizdów, że w głowie ino trzeszczy. To właśnie listopad jest jego ulubionym miesiącem, słyszałam o przypadkach, kiedy to turyści znajdujący się na grani, musieli się niemal czołgać, lub iść na czworaka, żeby nie być zmiecionym. A więc zimą, turysto bez czekanów w góry nie wychodź! Rekordową prędkość zanotowano 6 maja 1968 roku – 250km/h na Kasprowym Wierchu i 144km/h w Zakopanym. Wiatr porywał kamienie wielkości pięści i ciskał w budynek obserwatorium, porwał też olbrzymie deski, które miały służyć budowie wyciągu w Dolinie Goryczkowej i przerzucił je do Gąsienicowej. W dolinie pojawiła się wówczas mini-trąba powietrzna, która wyssała część wody z Dwoistego Stawu Gąsienicowego, aby następnie rozprysnąć się na Kościelcu. Powalonych zostało wówczas około pół miliona drzew. Bardzo często, gdy spadnie już śnieg, nieważne, czy są to 4cm, czy 10cm i dojdzie do tego wiatr przekraczający 100km/h, słyszymy komunikaty, aby zrezygnować z wejścia w wyższe partie gór. Jeśli wieje powyżej 150km/h niebezpieczny jest nawet spacer drogą pod Reglami, chociażby ze względu na padające drzewa i gałęzie.
Każde góralskie dziecko wie też, że po halnym niespodziewanie zmieni się pogoda, albo będzie śnieg, albo wrócą słoneczne promienie, albo jeszcze nie wiadomo co. Dlatego też często w górach możemy niejednokrotnie spotkać niedoświadczonego turystę, który zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i albo do swojej małej torby spakował tylko grubsze ubrania, w których podczas spacerów, poci się i grzeje, albo zupełnie lekkie bluzki, krótkie spodenki i adidaski, które na pierwsze opady śniegu zupełnie się nie nadają. Zaś najdłużej wiejący halny, 11 dni, zanotowano w 1951. Cóż musiało się wtedy dziać, do ilu rozwodów, samobójstw, awantur domowych musiało dojść, aż strach pomyśleć.